Przemysław Zamojski może spełniać marzenia. “To brakujący element”
Łukasz Żaguń (Legalni Bukmacherzy): Ucieszyła Pana decyzja Stelmetu, który zgodził się na wyjazd? Ciężko było przekonać trenera i prezesa?
Przemysław Zamojski: Decyzja bardzo mnie ucieszyła. Gram w zespole z Zielonej Góry już siedem lat. Mieliśmy lepsze i gorsze momenty, ale zawsze wspólnie współpracowaliśmy. I teraz, na szczęście, udało się również wypracować takie porozumienie. Klub wie, jakie są moje marzenia i zależy mu na tym, żebym się sportowo spełniał. Z tego miejsca dziękuję całej organizacji, wszystkim w Zielonej Górze za to, że dali mi szansę wziąć udział w tych kwalifikacjach. Jestem im bardzo wdzięczny.
To jest naprawdę takie proste, żeby przestawić się z tradycyjnej koszykówki na 3×3? Pan wydaje się człowiekiem-orkiestrą w temacie koszykarskim.
Nie, to nie jest w rzeczywistości takie proste. W obu przypadkach mamy różną specyfikę gry, zupełnie inne tempo. W koszykówce 3×3 na pewno jest więcej kontaktu między zawodnikami, a sędziowie na więcej pozwalają na boisku. Tempo w tym przypadku jest dużo wyższe. To nie jest zatem łatwa sprawa.
Skąd zatem pomysł na to, by wziąć się za koszykówkę 3×3?
Ja miałem już wcześniej pewne podstawy. Swoją przygodę z koszykówką rozpoczynałem od turniejów streetballowych, więc koszykówka 3×3 nie była mi obca. Prawdę powiedziawszy, na grę w kadrze namówili mnie koledzy, którzy robili do mnie podchody od kilku lat. Na pewno tej decyzji nie żałuję. Dla mnie to jest świetna przygoda, coś nowego. Mam nadzieję, że będzie trwała tak długo, jak zdrowie mi na to pozwoli.
Gra w reprezentacji Polski 3×3 to bardziej marzenie o igrzyskach czy jednak zamiłowanie do koszykówki 3×3?
Myślę, że każdy sportowiec jest stworzony do tego i marzy o tym, by występować na najważniejszych imprezach. A taką imprezą zdecydowanie są igrzyska olimpijskie. Cieszę się bardzo z tego, że brązowym medalem, który zdobyliśmy na mistrzostwach świata, otworzyliśmy sobie furtkę do turniejów kwalifikacyjnych do igrzysk. Teraz mam wielką nadzieję, że podołamy sportowo i uda nam się znaleźć w tej ścisłej ósemce na IO.
Eksperci mówią, że wyjazd reprezentacji Polski 3×3 do Tokio jest realny. A jak to wygląda z Pana perspektywy?
Realnie patrząc, myślę, że nasze szanse na wyjazd do Tokio są bardzo duże. Pod względem sportowym na pewno jesteśmy w stanie to zrobić. Pamiętajmy jednak, że to jest tylko sport. Mecz trwa zaledwie 10 minut, więc tutaj każdy rzut jest szalenie ważny. I może być tak, że dobra dyspozycja dnia da nam awans. Tak po prostu. Mam nadzieję, że uda nam się dobrze przygotować do turnieju pod kątem fizycznym, ale też, że będziemy w dobrej dyspozycji rzutowej, co ma bardzo duże znaczenie. Zrobimy wszystko, by dojść do najważniejszej fazy tego turnieju.
Jak będą wyglądały przygotowania do turniejów kwalifikacyjnych? Szykujecie coś specjalnego?
Przygotowania są rozplanowane. Weźmiemy udział w Zjednoczonej Lidze Europejskiej, gdzie rywalizują ze sobą najlepsze drużyny z Europy. Pojedziemy do Sankt Petersburga, gdzie tamtejszy turniej będzie składał się z czterech etapów, mniejszych turniejów, odbywających się w różnych terminach. To jest główny element naszego przygotowania. Potem będziemy mieli jeszcze obóz przygotowawczy. Postaramy się ten czas wykorzystać jak najlepiej i jeszcze wzmocnić naszą wytrzymałość i wydolność fizyczną, by w jak najlepszej formie pojechać na turniej kwalifikacyjny.
Wiem, że sportowcy nie lubią mówić o liczbach, ale gdyby Pan musiał ocenić procentowo Wasze szanse na awans do Tokio, to jaka liczba by się pojawiła?
Nie chciałbym operować liczbami. Może powiem tak, jak to się zwykle mawia – szanse są 50 na 50. Jeszcze raz to powiem – to jest sport. Wiele rzeczy może się wydarzyć na boisku – kontuzja, słabszy dzień w dyspozycji rzutowej. A może być zupełnie odwrotnie. Ja patrzę na ten czynnik sportowy – mam nadzieję, że zajdziemy do samego końca tego turnieju.
Czy jak się uda awansować na igrzyska olimpijskie, to będzie czuł się Pan sportowcem spełnionym?
Na pewno tak. To jest właściwie taki element, którego brakuje w mojej karierze. Tytułów mistrza Polski w koszykówce już trochę zdobyłem, teraz doszedł jeszcze medal mistrzostw świata w koszykówce 3×3. Występ na igrzyskach olimpijskich byłby zwieńczeniem mojej kariery. Jak mówiłem – po to właśnie uprawia się sport, by uczestniczyć w najważniejszych imprezach. Mam nadzieję, że uda się mi spełnić to marzenie.
Porozmawiajmy jeszcze o Stelmecie. Nie uważa Pan, że bez Przemysława Zamojskiego drużyna będzie miała utrudnione zadanie w walce o medal PLK?
Rozmawiając o moim wyjeździe na turniej kwalifikacyjny, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ktoś będzie musiał przejąć minuty i wejść w moje buty. W końcu jestem jednym z podstawowych graczy w rotacji. Po rozmowach z trenerem, prezesem i generalnie całą organizacją, doszliśmy do wniosku, że trzeba będzie zatrudnić nową osobę do końca sezonu. Tym graczem jest George King. Wierzę w to, że jak najszybciej wdroży się do naszego systemu. A po moim powrocie z turnieju też zapewne podniesie rywalizację o minuty, a to z kolei przełoży się na lepsze treningi. No i też wierzę w to, że ta moja nieobecność nie sprawi, że nasz bilans zwycięstw zostanie zachwiany.
Ale Pana nieobecność może być dłuższa. Jak nie uda się awansować w pierwszym turnieju, to wróci Pan do klubu dopiero po drugim, w kwietniu.
Ja na pewno zrobię wszystko, by awansować na igrzyska już w pierwszym turnieju. W Zielonej Górze jednak wszyscy wiedzą, że jeśli się to nie uda, to jest jeszcze drugi turniej kwalifikacyjny. Wierzę w Stelmet, mamy super kolektyw i wiem, że będzie dobrze.