Konrad Bukowiecki – sportowiec skazany na kulę

Konrad Bukowiecki
Konrad Bukowiecki

Kulomiot Konrad Bukowiecki to polska nadzieja na medal w nadchodzących mistrzostwach świata w Doha. 22-letni zawodnik w trwającym sezonie już zdążył wygrać Uniwersjadę, zdobył również mistrzostwo Polski. W tym samym roku, kiedy pisał maturę pojechał na IO w Rio de Janeiro.

Łukasz Cielemęcki (Legalni Bukmacherzy): Teraz kula, wcześniej dysk. Co tak pokochałeś metalowe przyrządy do rzucania?

Konrad Bukowiecki: Proszę na mnie spojrzeć. Biegaczem nie zostałbym, skoczkiem również. Jestem gruby, nie ma co ukrywać. Z lekkoatletyki pozostawały konkurencje rzutowe. Dodatkowo pochodzę ze Szczytna. Małe miasto, bez stadionu lekkoatletycznego, więc jedyne co mogłem wybrać, to kula i dysk. Skupiłem się na tym pierwszym, dysk to tylko odskocznia, aby od tej kuli nie zwariować. Jeszcze przed rozpoczęciem poważnych treningów poszedłem, głównie z ciekawości na zajęcia prowadzone przez mojego tatę. Miał grupę kulomiotów. Spróbowałem i na tyle mi się spodobało, że po kilkunastu miesiącach wróciłem na rzutnię. Poza tym chyba byłem skazany na lekkoatletykę. Tata trenował dziesięciobój, mama w przeszłości biegała czterysta metrów przed płotki.

Co robiło się w Szczytnie za młodu?

Jestem chyba jednym z ostatnich roczników, który w czasie wolnym wychodził na dwór, a nie siedział przed komputerem. Spędzaliśmy czas z kolegami grając w piłkę, palanta, bawiąc się w chowanego. Później zacząłem pływać, długo się zeszło, chyba z sześć lat. Do tego uprawiałem sporty walki i około 2009 roku zdecydowanie postanowiłem pójść w lekkoatletykę. Sport w moim życiu był zawsze, tak jak wspomniałem rodzice byli sportowcami, trenerami. Tak to się rozkręciło, że tata przeszedł na emeryturę i jest moim trenerem kadrowym.

Chciałeś zostać piłkarzem? Większość o tym marzy.

Przez dwa tygodnie tak, nawet trenowałem, ale jakby to ująć – nie pykło. Jeśli chodzi o piłkę nożną wybrałem oglądanie meczów w telewizji. Kilka razy do roku wyjdę na podwórko i zagram z kolegami dla zabawy.

Lekkoatleci zazdroszczą piłkarzom zarobków?

To głupia teza. Oczywiście, kiedyś może takie wypowiedzi się zdarzały. Nie ma co porównywać zarobków. Wiadomo, że aby otrzymywać dobre pieniądze w lekkoatletyce, trzeba zostać jednostką wybitną, w piłce nożnej niekoniecznie, bo podejrzewam, że nasze zarobki są podobne do tych z ekstraklasy. A poziomów sportowych nie da się porównać. I nie można mieć do tego pretensji. Kiedyś ktoś mi to dobrze wytłumaczył. To tak, jakby narzekać, że najlepszy na świecie skrzypek czy pianista zarabia mniejsze pieniądze niż Justin Bieber czy Rihanna. No, ale wiadomo, że tą dwójkę zna mnóstwo ludzi. Tak samo jest z lekkoatletyką. Więcej ludzi ogląda i lubi piłkę. Dlatego wyższe zarobki piłkarzy to rzecz naturalna. W XXI wieku popularność jest wyznacznikiem płacy.

Masz jakieś przesądy? Może twoja kula ma specjalnie nadane imię?

Z moją głową jeszcze wszystko w porządku, nie personalizuję i nie ożywiam przedmiotów martwych. Faktem jest, że zawodnicy czasem starają się zaprzyjaźnić ze sprzętem. To wynika pewnie z tego, że nie wyrabiają z techniką, gubią się i szukają wszelkich sposobów na to, aby sobie pomóc. Nie jestem przesądny, jedyne co, to zakładam na czas startu niebieską bieliznę. To jedyna dewiacja. I zupełnie przypadkowa. Kiedyś przed zawodami założyłem niebieską bieliznę i wygrałem. Tak już zostało.

Zareklamuj pchnięcie kulą.

To konkurencja bardzo mobilna, można uprawiać ją praktycznie wszędzie. Dlatego miałem już okazję startować pod warszawskimi fontannami czy na rynku w Płocku. Zdarzyło mi się zorganizować konkurs w rodzinnym Szczytnie, na placu Juranda. Rozstawiasz materace, kibice stają wokół i mogą skupić się tylko na jednej konkurencji. Śledzenie zawodów lekkoatletycznych wymaga skupienia. W jednym czasie na stadionie rozgrywanych jest nawet kilka konkurencji jednocześnie, czasem ciężko skupić uwagę na jednej.

Zwykle lekkoatleci po 30. roku kończą kariery. W przypadku konkurencji technicznych, a taką jest właśnie pchnięcie kulą, przygoda ze sportem może trwać znacznie dłużej.

Reguły nie ma, ale spokojnie karierę można kontynuować do 35. roku życia, a zdarzały się przypadki, kiedy jeszcze starsi zawodnicy zdobywali trofea. Jeszcze trochę przede mną.

Doha to dobre miejsce do organizacji mistrzostw świata?

Dla mnie to żadna nowość, w Katarze byłem już pięć razy na zgrupowaniach. Cały Katar mam obczajony. Stadion, na którym zostaną rozegrane na przełomie września i listopada mistrzostwa świata też nie jest mi obcy, startowałem już na nim podczas zawodów Diamentowej Ligi. Nie uważam tego jednak za jakiś atut. Często ktoś przyjeżdża w nowe miejsce i startuje bardzo dobrze. Trochę niefortunny jest termin rozgrywania tych mistrzostw. Zazwyczaj z końcem sierpnia kończył się szczyt sezonu, później jeździło się na mniejsze mitingi. W tym roku trzeba dłużej trenować. To, że mistrzostwa odbywają się później, wcale nie spowodowało, że sezon zaczął się później. Zaczęliśmy już w maju. I będę startował aż do października, bo zostałem żołnierzem i lecę na Igrzyska Wojskowe. Na razie dobrze wytrzymuję.

Co zrobić, kiedy nie idzie? Kiedy kula nie chce latać?

Nic się nie da zrobić. Trzeba zachować zimną głowę. Zdarza się, że przez kilka, kilkanaście dni człowiek pokłóci się z techniką i co by nie robił, kula nie chce daleko lecieć. Najgorsze to podpalić się. Trzeba spokojnie czekać, samo przychodzi, samo odchodzi. Uczę się cierpliwości, bo czasami nie wytrzymują. Zdarzają się momenty, kiedy w dołku formy zastanawiam się, po co to w ogóle wszystko robię.

O co chodzi z tymi zakładami i piwem?

Wiedziałem, że tak będzie. Wystarczyło, że raz to powiedziałem i teraz wszyscy o to pytają.

Podobnie w przyszłości będzie z niebieską bielizną…

No wiem. Wraz z Tomem Walshem i Ryanem Whitingiem wymyśliliśmy zakład podczas pobytu w Nowej Zelandii. Każdy typuje wynik. Prosty przykład. Obaj startujemy na zawodach. Mówisz ile pchniesz, ja mówię ile ty pchniesz. Wyciągamy średnią. Powiedzmy, że średnia wyszła 5 metrów. Każde dziesięć centymetrów mniej, które pchniesz to jest piwo do wypicia, każde dziesięć centymetrów więcej, które pchniesz to jest jedno piwo przekazane dla mnie. No i jeśli pchniesz o 50 centymetrów więcej, to mówisz „Konrad, pijesz pięć browarów więcej ode mnie”. I tak to wygląda.

Z czym kojarzy ci się Tokio?

Z Dragon Ball. W najbliższych miesiącach będzie mi się kojarzyć z igrzyskami olimpijskimi. A z czym ostatecznie, to pogadamy po tej imprezie.

Właśnie. W 2016 roku podczas igrzysk olimpijskich w Rio bardzo dobrze wypadłeś w eliminacjach, w finale jednak nie poszło. W 2017 roku w mistrzostwach świata w Londynie typowano cię do medalu, skończyło się na ósmym miejscu. To jakieś seniorskie fatum?

A mistrzostwa Europy w Berlinie w zeszłym roku? Tam było wicemistrzostwo przecież. Trochę irytuje mnie fakt, że ode mnie, od ciągle młodego chłopaka oczekuje się jakiś cudów. Ja cel na ten rok już osiągnąłem. Zostałem mistrzem Europy do lat 23, zdobyłem mistrzostwo Polski. A Rio… Proszę się zastanowić. Kurde, ja kilka tygodni przed igrzyskami kończyłem szkołę średnią, pisałem maturę. I zakwalifikowałem się do finału, co już jest ogromnym sukcesem. I później czytałem w internecie komentarze, że „dałem dupy”. Szczerze? Mam gdzieś takich ludzi, co mnie nawet nie znają, ale krytykować i oceniać potrafią. Mam gdzieś takie opinie. Trenuję dla siebie, wyniki robię dla siebie. Oczywiście wszystkim ludziom, którzy mi kibicują dziękuję za wsparcie, ale muszę powtórzyć. Nie oczekujcie ode mnie cudów, mam jeszcze czas.

Można typować Cię do podium na mistrzostwach świata w Katarze?

Traktuję tę imprezę poważnie, pojadę tam z nadzieję i chęcią walki o złoto. A co wyjdzie, zobaczymy.

Na rozmowę o szansach medalowych na igrzyska olimpijskie w Tokio jest jeszcze za wcześnie?

Na razie wiem jedno – zrobiłem już minimum na tą imprezę. Teraz każdy następny start w zawodach będzie małym krokiem w kierunku Japonii. Nie będą opowiadał głupot, że już od miesięcy jestem w cyklu treningowym do igrzysk, bo tak nie jest. Tak się nie da zrobić. Jestem w cyklu treningowo startowym i tyle. Sezon się skończy, zacznę trenować do zawodów na hali. A po hali zacznę myśleć o Japonii.

Łukasz Cielemęcki

Łukasz Cielemęcki na łamach "Legalnych Bukmacherów" prowadzi serię wywiadów ze znanymi sportowcami i selekcjonerami, m. in. Marcinem Gortatem, Jerzym Engelem, Pawłem Listkiewiczem oraz naszymi olimpijczykami.