Czy Robert Lewandowski jest pazerny nie tylko na gole?
Pozdrowienia z planety Messiego i Ronaldo. Tam rysy nie szkodzą
Robert Lewandowski jest z planety Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, co do tego nikt nie powinien mieć wątpliwości. Umiejętności, potwierdzone statystykami, także ma przecież imponujące. I nieustannie doskonali wybrane aspekty gry. Mimo trójki z przodu w rubryce: wiek, wciąż się rozwija, co wcale – zwłaszcza na tak niebotycznym poziomie – normą nie jest. Tyle tylko, że pod względem globalnej rozpoznawalności, nie wspominając o uznaniu i sławie, kapitan reprezentacji Polski znacznie ustępuje Argentyńczykowi oraz Portugalczykowi. Portal football365.com w pełni zasadnie umieścił niedawno RL9 w gronie 10 najbardziej niedocenianych piłkarzy świata w historii. Co prawda w zacnym towarzystwie – Davida Villi, Fernando Redondo, czy Steve’a McManamana – ale to żadne pocieszenie. Jakie są tego przyczyny? I czy coś może się zmienić w kwestii postrzegania Lewego po głośnym wywiadzie, którego w minionym tygodniu udzielił jego był agent, Cezary Kucharski?

Biorąc pod uwagę niewątpliwą klasę Lewandowskiego – zresztą ile wart jest dla Bayernu pokazały sobotnie ciężary monachijczyków w ligowym starciu z Borussią Moenchengladbach podczas nieobecności Roberta – to w pełni zrozumiałe, że brak miejsca w pierwszym szeregu światowych sław boli naszego asa. Sportowcy z jego półki potrafią odciąć się od wszystkiego, na co bezpośrednio nie mają wpływu, zatem należy zakładać, że napastnik Bayernu nie zaprząta sobie głowy tym, o ile mógłby być bogatszy, gdyby w tym samym czasie w Chinach, w Brazylii i Argentynie, Rosji i Zjednoczonym Królestwie – a nie tylko w Polsce, ewentualnie jeszcze w Niemczech – sprzedawano popularne gazowane napoje, chipsy, słodycze, czy inne masowo konsumowane produkty z jego podobizną. Już jednak pogodzenie się z brakiem uznania w plebiscycie „France Football”, którego stawką jest Złota Piłka, przychodziło naszemu rodakowi znacznie trudniej. Skoro jednak przez pięć sezonów z rzędu zdobywał 40 i więcej goli, to ma prawo uważać, że miejsce w TOP 5 należy mu się z urzędu. Wcześniej, kiedy został pominięty, dawał wyraz frustracji określając wybory „FF” mianem kabaretu. Najwyraźniej jednak wraz z upływem czasu młodzieńcze rozdrażnienie minęło kapitanowi naszej kadry. W każdym razie w grudniu 2019 roku – mimo ósmej lokaty (zaledwie ósmej, bo indywidualne dokonania predestynowały Lewego do miejsca na podium) – pojawił się na gali w Paryżu, podczas której Złotą Piłkę wręczono Leo Messiemu.
Słusznie zresztą, że się pojawił. Pokazując się bowiem w tracie transmitowanej na cały świat ceremonii wśród największych sław współczesnego futbolu, skorzystał przynajmniej z możliwości wypromowania się w krajach, w których Bundesliga nie stanowi rozgrywek – delikatnie określając – pierwszego wyboru. Przecież wśród głównych niedostatków kapitana reprezentacji Polski należy w tym kontekście wspomnieć, że Lewy nigdy nie został twarzą globalnej kampanii reklamowej dużego koncernu (choć mógł przed mundialem w Rosji, ale wolał promować – zresztą wraz z żoną – polskiego, czyli lokalnego producenta). A że Bundesliga to nie La Liga, więc efekt jest taki, że w plebiscytach mierzących światową popularność Robert liczy się tylko teoretycznie. Podobnie jak i w wyścigu po najbardziej łakome kąski przypadające najlepszym piłkarzom z tytułu sprzedaży wizerunku. Pewnie, na koniec dnia wpływ na miejsce Lewandowskiego w hierarchii gigantów ma nie tylko mniejsza marketingowa siła (niż Barcelony i Realu Madryt) rażenia Bayernu Monachium, ale też fakt, że Bawarczycy z Lewym w składzie nie wygrali Ligi Mistrzów. I w żadnym z ostatnich sezonów nie można było ich uznać za czołowy team Champions League. Nie bez znaczenia jest także fakt, że RL9 nie wygrał niczego – poza kwalifikacjami – z reprezentacją Polski. Ćwierćfinał Euro 2016 nie był wynikiem, który rzucił świat na kolana. Zresztą kapitan reprezentacji Polski strzelił na francuskich boiskach zaledwie jednego gola. A na zupełnie nieudanym mundialu w Rosji – żadnego i biało-czerwoni musieli się pakować już po pierwszej fazie turnieju…
W tej wyliczance powodów, dla których Robert jeszcze nie stanął na podium Złotej Piłki jest kolejny, choć nieoczywisty. A nawet – na pierwszy rzut oka, nieco paradoksalny. To grzeczny chłopak, świetnie prowadzący się sportowiec, profesjonalista przed duże P, przykładny ojciec rodziny. Bez skandali w życiorysie, bez dziwactw, bez konfliktów z prawem; słowem – bez rys na image’u. I bez otoczki, którą chętnie żywią się paparazzi i bulwarowe media. Pomijając nawet dość oczywisty fakt, że ludzie niespecjalnie lubią prymusów, to Leo i Cristiano są inni. I nie oszukujmy się – Messi, ani tym bardziej Ronaldo, nie są bez skazy. Argentyńczyk wielokrotnie był bohaterem mediów także z powodu oszustw podatkowych, których miał dopuszczać się wraz z ojcem. Na prawie 2 lata więzienia w zawieszeniu i niemal 20 milionów euro grzywny skazany został z tego paragrafu także CR7. Tyle że w przypadku Portugalczyka znacznie poważniej brzmiały powracające oskarżenia o gwałt. Pod tym względem Lewandowskiemu – i na całe szczęście – daleko do największych piłkarskich bohaterów masowej wyobraźni w naszych czasach. Czy jednak niedwuznaczna sugestia Kucharskiego – w wywiadzie udzielonym youtubowemu kanałowi „Futbolownia” – że przyczyną zakończenia współpracy z Lewandowskim była pazerność napastnika Bayernu może skutkować jakąś rysą na postrzeganiu kapitana naszej kary?
O tym, że to spór o kasę legł u podstaw zakończenia rozwodu w związku Lewandowskiego z Kucharskim za kulisami słychać od dwóch lat. Tyle że nawet jeszcze po mundialu w Rosji pytany o to agent ograniczał się do „dawania do zrozumienia.” Oto fragment mojego wywiadu z Cezarym opublikowanego 21 września w dzienniku „Sport”:
„(…) Rozstaliście się z Lewym, bo pokłóciliście się o pieniądze? W kuluarach pojawiła się pogłoska, że Robert chciał, aby podzielił się pan z nim prowizją menedżerską otrzymaną od Bayernu po przedłużeniu kontraktu. Dlatego zapytam wprost – powodem rozstania były 2 miliony euro?
Hm, czy mogę tego nie komentować?
Jeśli pan nie zaprzeczy, to zostanie to odebrane jako potwierdzenie.
Nie chcę w ogóle na ten temat publicznie się wypowiadać.
(…) Lewandowski ma dobrze prosperujące biznesy?
Na pewno takim jest Protos, fundusz, który inwestuje w startupy, czyli w kreatywnych młodych ludzi, którzy mają nieszablonowe pomysły. To na pewno udana inwestycja. O innych udanych – nie mam wiedzy.
A jest pan w stanie uwierzyć w pogłoski krążące po środowisku, że Robert mógł zainwestować – czyli de facto utopić – kilkadziesiąt milionów w GetBacku?
Do mnie też dotarły takie plotki, których jednak nie jestem w stanie w żaden sposób zweryfikować, więc traktuję takie doniesienia wyłącznie jako plotki. Pytania o jakiekolwiek inwestycje powinno być zresztą kierowane wyłącznie do Roberta.(…)”
Tymczasem teraz już otwartym tekstem Kucharski opowiedział, że nowy 5-letni kontrakt w Monachium (przedłużony jesienią 2017 roku) był wart dla Lewandowskiego 100 milionów euro. A mimo to piłkarz – jak utrzymuje menedżer – zażądał jeszcze dodatkowych pieniędzy z puli agenta, które ten po prolongowaniu umowy otrzymał z Bayernu. Co uprawniałoby obserwatorów/kibiców do stwierdzenia, że najlepszy polski piłkarz jest pazerny nie tylko na gole…
Cóż, w oczekiwaniu na ripostę – a w każdym razie – odpowiedź zawodnika nie sposób nie wyciągnąć wniosku, że z perspektywy Roberta – ale też i reprezentacji Polski – dobrze się stało, iż odreagował już wszelkie negatywne kwestie związane z tym rozstaniem. Było bowiem dość burzliwe, choć media w zasadzie nie informowały (albo jedynie śladowo), że kość niezgody przy rozejściu stanowiła także wspólna inwestycja obu panów (o ile dobrze pamiętam – grunty w okolicy warszawskiego lotniska Okęcie). Bo cały tamten okres, przełom 2017 i ’18 roku, oraz półrocze przed rosyjskim mundialem nie były pod względem sportowym udane dla Lewego. Być może właśnie także dlatego, że zajął się rozliczeniami. A jego głowa nie była czysta również z tego powodu, iż zaangażował się w rozmaite biznesy; deweloperskie na warszawskich Szczęśliwicach i Giżycku, a miał także pomysł na uruchomienie własnej – RL9 – marki modowej. Co oczywiście nie jest zabronione, ale pytanie czy w ogóle było potrzebne napastnikowi Bayernu na tamtym etapie sportowego rozwoju nadal pozostaje zasadne…
Abstrahując bowiem od postrzegania przyczyn rozstania z menedżerem przez piłkarza, w jednym punkcie nie sposób nie zgodzić się z Kucharskim. Otóż były agent Lewego niezmiennie od wielu lat przekonuje, że piłkarz – zwłaszcza taki, który rocznie zarabia sto milionów złotych – powinien w stu procentach skupić się na piłce. Bo to jego najlepszy interes. Powinien więc starać się grać jak najdłużej. Gdyż w żadnej innej dziedzinie nie zarobi takich pieniędzy, jak na boisku. Zatem każdy kolejny rok gry w piłkę przez Lewandowskiego to najlepszy biznes, jaki zawodnik mógłby wymyśleć. Zwłaszcza gry w Bayernie, gdzie z sezonu na sezon dobudowuje stojący już własny pomnik. I w sumie najważniejsze w całej tej opowieści – z perspektywy dla kibiców – jest to, że do RL9 wspomniany przekaz dotarł. Bo nie dość, że Lewy już został legendą, to wciąż może – i koncentruje się na tym – dopisać najpiękniejsze wątki do swej znakomitej bawarskiej historii. Choć oczywiście żal menedżera, że stało się tak dopiero wówczas, gdy przestał prowadzić interesy kapitana reprezentacji Polski jest w pełni zrozumiały. W końcu Czarek wykonał olbrzymią pracę, żeby Robert znalazł się tu, gdzie dziś jest. Nawet jeśli nie robił tego za darmo…

ADAM GODLEWSKI
Adam Godlewski – dziennikarz sportowy, felietonista, specjalista od piłki nożnej. Związany jest ze sportem od ponad ćwierć wieku. Na naszych łamach pisze felietony sportowe z serii “Krótka piłka”.